niedziela, 12 lipca 2015

Z życia kasjerki. Rytuał przywoływania klientów.

Cześć wszystkim!
Dzisiaj kolejne przeżycia zapracowanej Marysi.

Od prawie dwóch miesięcy pracuję jako kasjerka w małym sklepie spożywczym u mnie w mieście. Praca jak praca. Poznaję wielu ciekawych ludzi i ogólnie bardzo lubię swoją pracę, chociaż momentami żałuję, że nie mam zwykłych wakacji tak jak wszyscy. Ale nie mam co narzekać, zarabiam swoje pieniądze i nie muszę prosić o nie rodziców.

Dziś chciałabym wam opowiedzieć o moim codziennym rytuale przywoływania klientów w momentach kiedy wolałabym żeby ich chwilowo nie było!

Generalnie zauważyłam taką zależność, że jak masz wszystko zrobione na sklepie i Ci się zupełnie nudzi to nikt nie chce przyjść, więc siedzisz i myślisz o tym, że jak szefowa zobaczy nagrania z kamer to Ci powie, że i nic nie zrobiłaś na sklepie a jak tylko znajdziesz sobie zajęcie to nagle wszyscy przypominają sobie, że akurat muszą zrobić zakupy!

Oto kilka sytuacji w których na pewno klienci zaczną masowo przychodzić do sklepu~

1. Przerwa na jedzenie.

Poczyściłaś półki, ułożyłaś towar i nagle jakiś wielki potwór odzywa się w Twoim brzuchu. Czas coś zjeść!
Akurat nikogo nie ma w sklepie, więc stwierdzasz, że zupka chińska będzie idealna. Kupujesz więc sobie ową zupkę, zanosisz ją na zaplecze, wstawiasz czajnik z wodą i czekasz. Już czujesz ten smak w ustach i nie możesz się doczekać aż coś zjesz. Już słyszysz, że woda zaraz będzie gotowa do zalania Twoich klusek i nagle patrzysz na monitoring a tu magia! Trzech klientów czeka aż sprzedasz im towar. Tak więc szybko biegniesz na sklep i zaczynasz swoją pracę. Woda w tym czasie już dawno się zagotowała i wiesz, że zaraz wystygnie a klientów wciąż przybywa! Kiedy w końcu wszyscy zostali mile obsłużeni wracasz na zaplecze, znów włączasz czajnik. Tym razem udało Ci się zalać zupkę wodą. Mieszasz ją chwilę, już masz zamiar włożyć łyżkę do buzi i nagle...ta daaaa...klienci!


2. Mycie podłogi.

Jakimś cudem udało Ci się zjeść swój obiad. Zauważasz, że podłoga jest niemiłosiernie brudna..jakby stado panów pracujących na polu przebiegło Ci w swoich kaloszach przez sklep. Podnosisz więc swój zacny tyłek, nalewasz wody z płynem do wiadra i zabierasz się za mycie podłogi. Zaczynasz od zaplecza i powoli przesuwasz się w stronę sklepu. Wiesz, że wcale nie pójdzie tak łatwo. Myjesz podłogę za ladą, wręcz możesz się przejrzeć w czystych płytkach gdy nagle wchodzi pięciu klientów. Myślisz sobie "ok...za ladą wcale nie musi być tak idealnie czysto, przecież tylko ty widzisz co się tam dzieje". Z anielskim spokojem obsługujesz klientów, przecierasz podłogę mopem jeszcze raz i biegniesz myć podłogę z drugiej strony blatu. Nie jesteś nawet w połowie gdy wchodzi cała rodzinka wracająca z pacu zabaw by kupić swoim dzieciom jakieś soczki i ciasteczka. Nie wytrą butów o wycieraczkę przed sklepem, nawet o tym nie marz. Szybko uwijasz się z obsługą, jeszcze raz czyścisz pierwszą część podłogi. Jakimś dziwnym cudem udało ci się umyć ją całą. Idziesz na zaplecze by poczekać aż podłoga przeschnie, modląc się o to, aby w tym czasie nikt nie wszedł do sklepu.. Ledwo zdążyłaś usiąść..ta sama rodzinka zapomniała kupić ryżu.

3. Przerwa na papierosa.

Już trzy razy myłaś podłogę. Stwierdzasz, że możesz sobie zrobić chwilę przerwy aby zapalić. Wędrujesz więc do torby, wyjmujesz papierosa z torby i go odpalasz. Zaciągasz się dwa razy i nagle wchodzi klient. Odkładasz papierosa na bok i idziesz podać stałemu klientowi piwo. Oczywiście nie zgasiłaś szluga ponieważ ten klient zawsze się streszcza. To był błąd. Zaraz gdy pan z piwem zdążył wyjść wchodzi klientka która prosi o chleb i nagle poczuła niewytłumaczalną potrzebę opowiedzieć Ci o tym co jej wnuczka robiła dzisiaj w przedszkolu. Już wiesz, że nie zapalisz tego papierosa...i tak pewnie już zgasł.

4. Nowa dostawa!

Siedzisz sobie spokojnie na zapleczu, skończyłaś palić resztkę swojego papierosa i nagle widzisz białą furgonetkę podjeżdżającą pod sklep. Nowa dostawa! Tym razem przyszła spożywka, nabiał i napoje. Wiesz, że resztę dnia spędzisz rozkładając towar i licząc faktury. Zapłaciłaś dostawcy i zabierasz się za rozkładanie nowo przywiezionego towaru. I nagle wpada stado klientów, każdy robi zakupy za 100zł i do tego tym razem musisz każdemu podać to czego potrzebuje bo półki zastawione są zgrzewkami z napojami i pudłami z makaronem. Przecież nie będziesz im kazała skakać przez przeszkody!
Obsłużyłaś wszystkich i nagle przychodzi Twoja zmienniczka. Przez 2 godziny nie zdążyłaś zrobić z nową dostawą zupełnie nic.


Tak..to moje osobiste przeżycia..wierzcie lub nie, wszystkie są w 100% prawdziwą historią..


6 komentarzy:

  1. Doskonale Cie rozumiem, moi rodzice mają sklep i jest dokładnie to samo :) Jeszcze często bywa, że akurat na ostatnie 5 minut przed zamknięciem nagle zleci się masa klientów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pracowałam w zeszłym roku w sklepie z ubraniami używanymi - tam największym problemem były starsze panie, które bardzo lubiły opowiadać mi swoje historie :D

    http://the-blaack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, starsze panie i ich historie życia są najciekawsze :D

      Usuń
  3. Rozumiem Cie! Kiedys pracowalam jako kasjerka i faktem jest to, ze klienci przypominaja sobie o zakupach 5 minut przed zamknieciem, po czym uwazaja, ze skoro zdazyli to moga robic zakupy przez nastepne pol godziny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My nie mamy takiego problemu bo jesteśmy otwarci całą dobę ale zawsze jak na przykład kończy się już zmianę i się przerzuca pieniądze z kasy do kasetki, żeby się zliczyć i iść do domu to nagle tysiąc klientów przychodzi i zamiast wyjść z pracy o 14 to wychodzisz o 15 xD

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!
Na każdy zawsze odpowiadam i zawsze odwdzięczam się u Was na blogu. :)
Jeżeli mnie obserwujesz to napisz mi o tym, żebym ja również mogła Cię zaobserwować. :)