czwartek, 24 grudnia 2015

Nieobcność, zmiany, plany. :)

Halo, cześć!
Nie było mnie tu bardzo długo, na głowie miałam tysiąc spraw, a dzisiejszy post jest taki bardziej informacyjny.

1. Przeprowadziłam się!
W końcu mieszkam pośród moich najlepszych przyjaciółek <3
(Mam zajebiste łóżko <3)

2. Od nowego roku biorę się do roboty!
Planuję zmienić wygląd bloga, nawiązuję współpracę z moją najlepszą przyjaciółką Aną.
Ma ona kanał na YouTube, będę Was tutaj na bieżąco informować o jej nowych produkcjach, nie chcecie tego przegapić. :)

3. Tematy na posty.

Kończą mi się :o
Ale damy radę, na pewno coś mnie niedługo wkurzy i pojawi się tutaj coś sensownego, bo jak wiecie, lubię sobie tutaj ponarzekać.

Życzę Wam wszyscy moi kochani wesołych świąt. Bądźcie grzeczni w sylwestra!



poniedziałek, 2 listopada 2015

To nie moja wina! :)

Dzisiaj kolejny post powstały pod wpływem negatywnych emocji związanych z moja pracą.
Codziennie stykam się z wielkimi fochami klientów, którzy obwiniają mnie o rzeczy na które najzwyczajniej w świecie nie mam wpływu.
Przedstawię Wam teraz kilka sytuacji, w których nie powinniście się złościć na kasjerkę.

1. Ceny towarów.

"Czemu jest tak drogo?"
"A w Biedronce jest taniej!"

Po pierwsze, to nie kasjerka ustala ceny na sklepie. Ja przyjmuję towar, rozkładam go na półki, liczę fakturę. Mam z góry narzuconą marżę na dane produkty. Nie moja wina, że puszka pepsi kosztuje 2,20. Więc nie strzelaj focha na mnie, za to, że ci brakło 30 groszy.

2. Brak danego towaru.

Ponownie. Nie moja wina, że osoba przed Tobą wykupiła ostatnią maślankę. Nie mam wpływu na to co i w jakich ilościach ktoś kupuje. Jeżeli czegoś brakło to znaczy, że zaraz będzie to zamówione, będzie na sklepie jutro.

3. Rozmienianie pieniędzy.

Chcesz rozmienić 100zł? Idź do banku. Ja nie mam takiego obowiązku, poza tym nie zawsze mam w kasie taką ilość pieniędzy aby Ci to rozmienić. Więc nie obrażaj się za to, że musisz oddać koledze 10zł, masz całą stówę, a ja nie chcę ci jej rozmienić.

4. Numer telefonu.

Jeżeli chcesz mój numer telefonu to się przeliczyłeś. Nie znam Cię w ogóle, śmierdzisz wódką i jeszcze wyzywasz mnie za to, że nie chcę się z Tobą w żaden sposób kontaktować? Auć.

5. Nie chcę Ci sprzedać alkoholu?

Kasjerka nie sprzeda Ci alkoholu zazwyczaj w tylko dwóch przypadkach:
1) Nie masz dowodu tożsamości.
3) Jesteś pijany jak cholera,

Dla kasjerki ważniejsza jest jej praca niż to czy Ty chcesz się napić piwa. Jeśli nie masz osiemnastu lat, a ktoś sprzeda ci alkohol, to osoba która Ci go sprzedała będzie miała przekichane, pracodawca będzie miał przekichane, generalnie wszyscy będziemy mieć przekichane. Spróbuj postawić się w danej sytuacji.

To samo tyczy się tego, gdy jesteś pijany, ledwo stoisz na nogach, twoje słowa brzmią tak niewyraźnie, że nie idzie Cię w ogóle zrozumieć a Ty chcesz jeszcze się doprawić. Nie chcę mieć Cię na sumieniu jeśli zaśniesz gdzieś w rowie albo jak przejedzie Cię samochód.


Podsumowując, doceń pracę innych, nie strzelaj fochów, nie wyzywaj, nie rzucaj się. Nie na wszystko mamy wpływ. 

Poza tym chciałabym Was wszystkich zaprosić na imprezę, która odbędzie się już w tą sobotę w klubie Drugi Dom! [KLIK]
Studenci wchodzą za darmo, maturzyści wchodzą za darmo do godziny 23:00!
Więcej informacji znajdziecie pod linkiem! :)

sobota, 24 października 2015

Pierwszy tatuaż.

Hej hej :)

15 października były moje 19 urodziny :)
Tego dnia również został wykonany mój pierwszy tatuaż. Stwierdziłam, że do końca życia będę latać z Insygniami Śmierci na prawym przedramieniu. Zdecydowałam się na ten wzór ponieważ jestem psychofanką Harrego Pottera, no i historia o trzech braciach ma dla mnie bardzo duże znaczenie. Tak chciałam, tak mam, jestem zadowolona.

Generalnie noc przed zrobieniem tatuażu stresowałam się jak cholera. Wiedziałam, że będzie mnie to cholernie boleć, zakładałam nawet, że pewnie popłaczę się na tym fotelu.
Gdy weszłam już do salonu tatuażu zemdliło mnie tak bardzo, że miałam ochotę stamtąd wyjść!
Pan tatuażysta wydrukował mój wzór, naniósł kalkę na rękę. Zadał kilka podstawowych pytań odnośnie mojego stanu zdrowia.
Spytał również, czy w danym momencie jestem pod wpływem alkoholu lub narkotyków...na co odpowiedziałam, że niestety nie. xD
No i on włącza tą maszynkę. Dźwięk tej maszynki przyprawił mnie o kolejną falę mdłości ale zachowałam kamienną twarz i ostro staram się nie patrzeć na tą rękę..
Wiecie co? Prawie w ogóle nie czułam, że w moją rękę wbijane są igły. Takie uczucie jakby ktoś dosyć mocno przycisnął Ci długopis do ręki i tak nim jeździł.

Oczywiście ja się wycwaniłam i wybrałam sobie miejsce które mało boli. Są miejsca które podobno bolą jak cholera. Są to miejsca, gdzie mamy najmniej tłuszczu i mięśni (np. żebra, łokcie itp.).
No i każdy ma inną odporność na ból więc to naprawdę indywidualna sprawa. :)


Wcale nie boli tak jak myślisz, bardziej się nakręcasz na ten ból niż to tego warte. Najstraszniejszy z tego wszystkiego jest dźwięk tej maszynki.

Po zrobieniu tatuaży zostałam zafoliowana.
Jak jesteś w domciu to bez folii chodzisz najwięcej jak możesz, zakładasz ją tylko jak chcesz gdzieś wyjść, żeby ubrania nie obcierały świeżego tatuażu.
Myślicie pewnie sobie "meeh, chwilę w folii mogę pochodzić, to nic takiego",
Nikt Wam pewnie nie powiedział, że nawet jak na dworzu jest -100 stopni to zafoliowane miejsce poci się jak cholera. Miałam wrażenie, że ten tatuaż mi zaraz spłynie. I miałam ciągłą obsesję polegającą na sprawdzaniu czy owa folia na pewno się nie zsunęła.

Zostałam również wprowadzona w błąd bo otrzymałam informację o treści "Łee, nawet Cię swędzieć nie będzie, bo taki mały tatuaż."
Wiecie co? Swędzi jak cholera! Resztkami silnej woli powstrzymuję się przed podrapaniem tego cholernego tatuażu.

Generalnie jestem zadowolona, polecam każdemu. Już planuję kolejny :)



niedziela, 11 października 2015

Post o okresie.

Cześć wszystkim!
Tak, w końcu piszę post. Tak wiem, piszę raz, góra dwa razy w miesiącu ale to tylko dlatego, że bardzo rzadko doznaję oświecenia lub mam ciężką rozkminę i rzadko czuję potrzebę podzielenia się czymś z Wami tutaj. Gdybym pisała tutaj o wszystkich moich przemyśleniach, to pewnie moi czytelnicy wylądowali by w zakładzie zamkniętym.
Naprawdę, ciężko żyć z moim mózgiem.

Dzisiaj chciałam pogadać z Wami o okresie.
Tak, o okresie. No wiecie, miesiączka, krwawy tydzień.
Czemu?
Ponieważ jest wiele rzeczy na ten temat, o których chciałabym Wam opowiedzieć..No i nudziło mi się dziś w pracy, bolał mnie brzuch więc myślałam o tym co by tu napisać..i padło na okres.
Więc jeżeli żyjecie pod jakąś skałą i nie chodziliście na WDŻWR to możecie się tu dowiedzieć wielu nowych rzeczy! A dla reszty nie będzie to nic innego jak czytanie moich idiotycznych przemyśleń.

1.Zacznijmy od tego- co to jest okres?

Wyobraźcie to sobie tak. Kobieca macica przez pewien czas szykuje się na przyjęcie dziecka! Jest szczęśliwa, że zaraz będzie miała lokatora, no ze szczęścia nie ogarnia! I nagle orientuje się, że w tym miesiącu dziecka nie będzie. Może dlatego, że kobieta z którą żyje owa macica jest wieczną singielką i planuje zostać starą panną. I macica wkurza się na ową kobietę, postanawia zemścić się na kobiecie, zaczyna tańczyć harlem shake, wyrzuca z siebie wszystko co przygotowała dla dzieciaka, sprawia kobiecie najgorszy ból jaki w tym momencie może sobie wyobrazić, aż w końcu emocje jej opadną.
Znów zaczyna przygotowania na przyjęcie dzidziusia, ma wielką nadzieję, że tym razem się uda...

2. Pierwszy okres!
Każda dziewczynka czeka aż dostanie swój pierwszy okres bo wmówiono jej, że stanie się ona wtedy stuprocentową kobietą.

Przypałowa historia!

Kiedy byłam mała, myślałam, że okres wygląda tak, że raz w miesiącu krwawi się przez parę dni, chodzi w podpasce, okres się kończy i żyje się dalej.
Jak bardzo byłam w błędzie dowiedziałam się wtedy, gdy dostałam bólów okresowych, które nakurwiały (nie, nie bolały, nakurwiały!) mnie tak bardzo, że nie mogłam się ruszyć z łóżka i żadna tabletka nie dawała rady mi pomóc.

Więc jeśli czyta to jakaś dziewczynka, która jeszcze nie miała okresu to mam do powiedzenia dwie rzeczy:
1. Przepraszam za słownictwo.
2. Okres nie wygląda tak jak w reklamach podpasek.

3. Męski punkt widzenia.

Zanim rozwinę ten punkt, to na wstępie chciałam napisać, że wiem, że nie każdy facet ma do tego takie podejście, piszę to co sama usłyszałam od niektórych swoich kolegów. Więc nie czujcie się urażeni jeśli ten punkt nie przedstawia tego, co Wy o tym myślicie moi drodzy Panowie. :)

Sytuacja z życia.

Rozmawiam na fejsie ze swoim niegdyś dobrym przyjacielem. Mówiliśmy sobie o wszystkim, a ja jak to baba podczas okresu lubiłam sobie ponarzekać. Więc jak to baba napisałam "cholera, mam okres, brzuch mnie boli, zaraz umrę albo urodzę. :/"
W odpowiedzi dostałam wiadomość o treści:
"Meh, co ty wiesz o bólu..wiesz jak to jest dostać kopniaka w jaja?"

Także ten. Nie, nie wiem. Jestem babą, nie mam jaj, nikt mnie nigdy w jaja nie kopnął. Wyobrażam sobie, że musi to bardzo boleć, bo kiedyś niechcący uderzyłam w to miejsce swojego kolegę i myślałam, że go zabiłam bo tak bardzo zwijał się z bólu.
Chwila, dajcie mi to wyjaśnić. Kopniak w czułe miejsce boli przez chwilę...no nie wiem..parę minut..chyba, że ktoś porządnie Cię kopnął to myślę, że skutki możesz poczuć też następnego dnia.
Okres boli przynajmniej raz w miesiącu, w moim przypadku przez co najmniej trzy dni, co miesiąc, przez całe życie aż do menopauzy. Więc oceńcie sami co gorsze.

4. Okres jako wymówka to bycia suką?

Wielu ludzi tak uważa. Jedne panie odczuwają burzę hormonów mniej, drugie bardziej,
Ale wierzcie mi, my nad tym nie panujemy. Kiedy każemy Ci spadać na bambus i mówimy, że Cię nienawidzimy i chcemy Cię zabić, to nie my tak myślimy! To nasze hormony, które dostały szmyrgla!

Kiedyś ja i moja przyjaciółka dostałyśmy okres w tym samym czasie, postanowiłyśmy zagrać w makao.
Mało się nawzajem nie pozabijałyśmy! A my przecież się kochamy!


Na koniec tego postu napiszę, że wiem iż każda kobieta przeżywa ten czas inaczej. Wszystko co tu przeczytaliście to tylko mój punkt widzenia :)




piątek, 25 września 2015

Ciężkie jest nasze życie.

Nie jem mięsa. Żadnego.
Zdecydowałam, że do końca swego życia nie zjem mielonego.
Jako wegetarianka codziennie stykam się z pytaniami zadawanymi przez mięsożerców. Cieszy mnie to, ponieważ jest to znak, że ludzie są ciekawi. Są pytania mądrzejsze i głupsze. Dzisiaj odpowiem Wam na parę pytań z którymi niezwykle często mam do czynienia.

1. Co ty w ogóle jesz?

Generalnie wszystko co nie zawiera mięsa. Trochę się tego znajdzie.

2. Nie będzie Ci przeszkadzać jeśli zjem przy Tobie mięso?

Odpowiedź brzmi:
Nie.
Jedz co chcesz. To, że ja nie jem mięsa to nie znaczy, że już nigdy nie możesz zjeść przy mnie kebaba.

3. Czemu jesz udawane mięso? Nie lepiej już zjeść zwykle mięso?

Kolejna odpowiedź "NIE!". Do wytworzenia mojego sojowego kotleta nie zostało zabite żadne zwierze.

4. Jesteś wegetarianką bo chcesz schudnąć?

Nope. Gdybym chciała schudnąć to poszłabym pobiegać. Nie jem mięsa bo nie jara mnie jedzenie martwych zwierząt.

5. To że nie jesz mięsa wcale nie oznacza, że wszystkie rzeźnie zostaną zamknięte! Zwierzęta i tak będą zabijane, więc jaki w tym sens?

Dobrze o tym wiem. Po prostu mam czystsze sumienie, wiedząc, że nie mam nic wspólnego z jedzeniem czegoś co kiedyś żyło.

6. Ale przecież dajesz swojemu psu mięso..

Tak..bo psy mają to do siebie, że jedzą mięso. Nie powiem, że mnie to cieszy, jednak kupując psa wiedziałam, że musi on jeść wyroby mięsne. Nie będę karmić psa sałatą. Jestem wegetarianką, nie sadystką.

7. Czekaj czekaj..jesz jajka? Czyli nie jesteś do końca wegetarianką :o

Jestem wegetarianką, nie weganką. Wegetarianie nie jedzą mięsa, weganie nie jedzą żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego.

8. Nie chcesz krzywdzić zwierząt? Twoja marchewka też ma uczucia :(

Ha ha ha ... Moja marchewka nie ma układu nerwowego więc nie wie, że ją jem.

9. Bycie wegetarianinem jest trudne?

Na początku tak. Wiesz jak to jest wiedzieć jak smakuje burger z McDonald's i zdecydować, że nie zjesz go już nigdy w życiu?
Ale czyste sumienie jest tego warte.

10. Czy twoja religia zabrania Ci jeść mięsa?

Czy jesteś głupi?

Oraz ostatnie, najgorsze:

11. Wiesz, że Hitler był wegetarianem?

Dziękuję za tą informację..naprawdę..zmieniła moje życie.



Przyznam, że sprawia mi to nie lada frajdę..odpowiadanie na tego typu pytania. Cieszę się, że ludzi ciekawi wegetarianizm, nie ważne czy jest to dlatego, że jest to dla nich dziwne, czy po prostu są ciekawi.



czwartek, 20 sierpnia 2015

Mam zacząć nosić habit, czy siedzieć zamknięta w wieży?

Cześć wszystkim!
Dzisiaj chciałam poruszyć pewien drażliwy dla mnie temat.
Drażliwy, ponieważ zawsze jak o tym mówię to wkurzam się jak dziki potwór...więc z góry wybaczcie wulgaryzmy :)

Jestem kobietą- nie da się ukryć, mam cycki, mam pupę i nie mam ogona między nogami. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem kobietą.

Rozmiar moich cycków jest zwykły. Nie są duże, nie są małe, są normalne. Dlatego właśnie ostatnio w pracy myślałam, że wszystkich wymorduję. :)
Siedziałam w pracy na noc, a na nockach nie musimy wiązać włosów ani nosić fartuchów. Ubrałam się normalnie, leginsy i bokserka. Jak to wiadomo bokserki mają dosyć spore dekolty, jednak nie pokazują tyle cycka, żeby babcie spod kościoła miały w ciebie rzucać krzyżami.
Także jestem sobie w pracy, ubrana normalnie, obsługuję sobie klientki, myję podłogi i inne duperele które myje się na nockach.
I przysięgam wam, że prawie każdy facet, który wszedł do tego cholernego sklepu, musiał w mniej lub bardziej wulgarny sposób skomentować moje własne piersi.
"Hej lala, zajebiste cycki, ruchałbym"
"Ładne ma pani piersi"
"Łoooooooo."
Że co przepraszam? Jaki to trzeba mieć tupet, żeby obcej kobiecie w sklepie mówić, że by się ją ruchało?
No i każdy z mężczyzn oczywiście zawalał kontakt wzrokowy.
Przepraszam bardzo ale ja nie patrzę się Wam w krocze, więc przestańcie gapić mi się w cycki.
Pisałam parę tygodni temu o tym, że "chcę spodenki a nie majtki".
Wiecie co? Dziewczyny które noszą tak krótkie spodenki to moje bohaterki! Ja bym nie wytrzymała wzroków i komentarzy niewyżytych, obcych typów na temat mojego tyłka.

Zaraz pewnie niektórzy powiedzą "to czemu się ubierasz wyzywająco, to twoja własna wina!".
Ekhm ekhm. Bluzka na ramiączka i leginsy to wyzywający strój?
No i do tego która kobieta chce być "gwałcona" słownie?
Ja się nie czuję komfortowo w takich sytuacjach, przykro mi.

Nawet mój pies wie, że kiedy mówię mu "fe" to ma przestać coś robić, a dorosły mężczyzna nie rozumie słów "proszę przestać" :)

Nie, nie chcę się z tobą "ruchać", tak, wiem, że mam fajne cycki, nie musisz mi o tym mówić.

#DorastająćKobietą
Ludzie zawsze mówią, że nie mogę nosić pewnych rzeczy, tylko dlatego, że jestem kobietą i ktoś może mnie zgwałcić.
Ojej, przepraszam, nie wiedziałam, że kawałek mojej skóry jest taki seksowny i pociągający, że pokazując się w krótkich spodenkach mogę zostać zgwałcona. Przepraszam, będę nosić worek na ziemniaki.

Wiecie co? Jebać. Idę do zakonu..będę żyć w habicie, żeby jakiś obleśny facet nie dostał wzwodu na widok mojego ramienia.




niedziela, 9 sierpnia 2015

Poznałam kogoś! (ZDJĘCIA!!)

Można powiedzieć, że nawet nie jednego kogoś a wielu ktosi!

Dziś wróciłam z pracy o 7 rano ;-;
Przespałam się godzinkę, obudził mnie tata z wiadomością, że mam wstawać bo jedziemy.
Wiecie gdzie pojechaliśmy?
DO ZOO! <3 <3 <3
Tyle lat już chciałam pojechać do ZOO. Byłam już raz kilka(naście) lat temu, jednak było to zimą i nie mogłam poznać słoni, tygrysów i innych ciepłolubnych zwierząt, które zawsze bardzo chciałam poznać.
A dziś w końcu się udało! <3
Jaram się jak dziecko, brak mi słów, więc pozostawię Was wszystkich z małą fotorelacją dzisiejszego dnia.





























*Powyższe zdjęcia są mojego autorstwa. Proszę, nie wykorzystujcie ich bez mojej zgody, gdyż bardzo ciężko nad nimi pracowałam. :)














niedziela, 2 sierpnia 2015

A jak mój pies Cię ugryzie to wcale nie będzie mi przykro!

Cześć wszystkim!
Połowa wakacji już za nami, reklamy przyborów szkolnych już w telewizji, czas kupować książki!


Dzisiaj chciałabym poruszyć temat dotyczący obcych ludzi i ich stosunku do mojego psa. Muszę to z siebie wyrzucić bo chodziłabym chora gdybym tego nie zrobiła!



Jest ładna pogoda i wraz z Ozzym, moim psem często z owej pogody korzystamy wychodząc na spacery. Ozzy jest małym psem, uroczo wygląda i tak się zawsze składa, że wszyscy ludzie chcą go głaskać. Zazwyczaj mój pies jest pokojowo nastawiony do ludzi i ZAZWYCZAJ pozwala się pogłaskać. Jak ma jakiś gorszy dzień to nawarczy na owego człowieka i pójdzie sobie dalej.



NIENAWIDZĘ gdy obcy ludzie do nas podchodzą i bez pytania zaczynają go miziać. Jestem nadopiekuńcza w stosunku do swojego psa.  Już kiedyś napisałam na swoim Facebooku, że niektórzy zachowują się jakby pies miał przyczepione na czole karteczkę z napisem "Głaszcz mnie! Wsadź swoje palce do mojego pyska!".
I wiecie, idę sobie spokojnie z psem na spacer i nagle podchodzi obca osoba, zatrzymuje nas i zaczyna po prostu tarmosić mojego psa. Ozzy zwykle nie ma nic przeciwko ale tak jak pisałam, zdarza mu się warknięciem dać do zrozumienia, że nie ma ochoty na pieszczoty.
Często mówię takiej osobie "Przepraszam ale mój pies może Pana ugryźć". A co on na to? "Nie nie, spokojnie, psy mnie kochają :)". A gdy Osbourne da takiemu komuś do zrozumienia, że nie chce być dotykany to słyszę, że takie agresywne psy powinny chodzić w kagańcu!
Ale słuchajcie. Jeśli ktoś podejdzie i zapyta się "Dzień dobry, ładny piesek, mógłbym go pogłaskać?" to wtedy biorę psa na ręce i pozwalam temu komuś go pomiziać.


A jeszcze lepiej jak ja idę z Ozzym i ktoś idzie z innym psem. Moje zwierze generalnie bardzo boi się innych psów. Jak przechodzę z nim przez osiedle domków jednorodzinnych i psy szczekają przy bramach to muszę go nieść na rękach bo ten kładzie się na ziemi i stwierdza, że dalej nie idzie. Tak więc napotykamy nieznanego człowieka z nieznanym psem no i owy obcy pies chce powąchać pupę mojego psa i się z nim pobawić. I zaczyna się, obcy podchodzi do Ozziego, Ozzy zaczyna warczeć, ja go odciągam, tamten nie daje za wygraną, Ozyy zaczyna atakować ze strachu.."Meeeh, proszę Pani, one się tak tylko bawią!"..Przepraszam Panią bardzo ale chyba wiem jak wygląda mój pies gdy chce się bawić, a jak wygląda gdy chce kogoś zabić!


Najbardziej bawi mnie gdy ktoś do nas podchodzi i pyta czy mój pies jest:
1) Ciułałą.
2) Labradorem 
Mój pieseł jest dwa razy większy od ciułały i nawet nie przypomina go z mordki..To że jakiś pies jest mały i ma stojące uszy nie oznacza to, że jest on ciłałą!
Autentyczna rozmowa!
"-O! Dzień dobry! Jaki ładny piesek! To ciułała?"
"-Nie, to Pinczer."
"-Bardzo ładna ciułała, do widzenia! :)"
A do ludzi którzy myślą, że Ozzy jest labradorem...widzieliście kiedyś labradora? No właśnie..

No i nie myślcie sobie, że mój pies to jakiś sadysta i morderca. Generalnie jest kochanym, przyjaznym pieskiem ale nie lubi gdy poza "jego" terenem (czyt. nasz dom) obcy ludzie go zaczepiają.

W skrócie.
Jeśli bez pytania i ostrzeżenia dotkniesz mojego psa to wcale nie będzie mi przykro jak on Cię ugryzie!






piątek, 24 lipca 2015

Lody dobre na "te dni w miesiącu" *FAIL*

Cześć wszystkim!

Ogólnie uważam siebie za kreatywną osobę. Lubię czasem coś narysować, lubię coś ugotować.
Czasami lubię również sama coś wymyślić..Co najczęściej nie kończy się dobrze.
Jako kobieta miewam czasami takie dni w miesiącu, gdy mam ochotę zjeść coś tak słodkiego, że normalnemu człowiekowi zrobi się od tego niedobrze. :)
Znacie to uczucie?
No właśnie. Dzisiaj miałam jeden z tych dni. Pod wpływem impulsu postanowiłam zrobić sobie "deser lodowy" z tego co znajdę w lodówce.


Czego potrzebujemy, aby uzyskać pyszny deser lodowy?

  • Lody karmelowe
  • Nutella (ja użyłam wytworu nutello-podobnego)
  • Borówki (mogą być jagody, lub aronia, co kto lubi)
Pod wpływem emocji stwierdziłam, że to wspaniałe połączenie i na pewno będzie smakować wyśmienicie.

Jak robimy nasz deser lodowy na szybko?

Bierzemy jakieś naczynie w którym zrobimy nasz deser. Ja wybrałam dosyć spory, plastikowy kubeczek, gdyż miałam go pod ręką.
Kładziemy warstwę lodów, na to warstwę nutelli oraz warstwę borówek. Kładziemy po kolei następne warstwy, do momentu gdy uznamy, że dana porcja lodów nas satysfakcjonuje. :)
Możemy je również czymś ozdobić. Ja znalazłam w domu różnego rodzaju wiórki czekoladowe, czekoladę do dekoracji i inne tego typu pierdoły. Stwierdziłam, że skoro i tak umrę przez zbyt duży poziom cukru we krwi, to mój ostatni posiłek może chociaż wyglądać ładnie.

Gotowe? Gotowe!

Możecie go teraz wyrzucić! :D
Smakuje jak "żałuję,że wpadłam na ten pomysł". :)
Wygląda nawet smacznie, wydawało mi się, że będzie też tak smakować ale tak jak pisałam wcześniej, moje kulinarne pomysły, nie zawsze kończą się dobrze! :D
Potraktujcie ten post jako przestrogę, czego nie powinnyście próbować w swoim domu!


niedziela, 19 lipca 2015

Chcę krótkie spodenki a nie majtki!

Cześć wszystkim!
Wczoraj wraz z mamą pojechałam do Warszawy na zakupy, oraz razem z moją ciocią zorganizowałyśmy mojej mamie przyjęcie "niespodziankę" z okazji jej urodzin. (Wszystkiego najlepszego dla mamy! <3)

Na zakupy pojechałam z zamiarem kupienia sobie krótkich spodenek z wysokim stanem. Jestem posiadaczką raczej dużej pupy i gdybym chciała kupić spodnie, spodenki, spódnicę z niskim stanem to wszyscy mogliby popatrzeć sobie na mój tył, gdyż nie mieści się on po prostu w takich rzeczach.
No to dojechałyśmy sobie do stolicy i zaczęłyśmy krążyć po sklepach i wyłapując promocje.
Ja ostro szukałam tych spodenek bo były mi wtedy niezbędne! I krążyłam po tych Złotych Tarasach i nic nie było oprócz jakichś dżinsowych majtek!
Majtek? :o


No majtki no. Gdybym chciała żeby ktoś widział moje pośladki w całej swojej okazałości to kupiłabym sobie jakieś zajebiste majtki i chodziła w nich po mieście. Ale nie chcę!
Rozumiem, że wiele dziewczyn ma ładne nogi, ładne pupy i dobrze wyglądają w takich rzeczach ale ja niestety nie należę do tej grupy. Moje uda są duże, nie mam tej takiej modnej "przerwy" między nogami i gdybym chciała ubrać się w coś takiego to wyglądałabym jak śmieszna buła.
I ja szanuję to, że ktoś lubi świecić pośladkami na mieście, jakbym chciała to też bym świeciła. ALE NIE CHCĘ.
Przez cały dzień na tych zakupach szukałam tych pierdzielonych krótkich spodenek, takich żeby były wysokie, i żeby zakrywały mi pupę. I wierzcie mi na słowo, w całych złotych tarasach znalazłam spodenki takie jakie chciałam tylko w jednym sklepie, którym był Cropp.
No byłam serio wkurzona. Chciałabym, żeby sklepy sprzedawały również rzeczy dla osób, które lubią mieć swoje cycki i tyłki schowane w bezpiecznym miejscu.
Wiem wiem, są wakacje, pińcyt stopni na dworze, w czymś takim pewnie jest chłodniej, bla bla bla, Mańka ale jesteś.
Mi też jest gorąco, wszystkim nam jest gorąco. Ale mogę iść na plażę, gdzie to jest miejsce do świecenia ciałem.

Mam wrażenie, że ten post jest jakiś bez ładu i składu..ale musiałam wylać tutaj swoją frustrację! :<


niedziela, 12 lipca 2015

Z życia kasjerki. Rytuał przywoływania klientów.

Cześć wszystkim!
Dzisiaj kolejne przeżycia zapracowanej Marysi.

Od prawie dwóch miesięcy pracuję jako kasjerka w małym sklepie spożywczym u mnie w mieście. Praca jak praca. Poznaję wielu ciekawych ludzi i ogólnie bardzo lubię swoją pracę, chociaż momentami żałuję, że nie mam zwykłych wakacji tak jak wszyscy. Ale nie mam co narzekać, zarabiam swoje pieniądze i nie muszę prosić o nie rodziców.

Dziś chciałabym wam opowiedzieć o moim codziennym rytuale przywoływania klientów w momentach kiedy wolałabym żeby ich chwilowo nie było!

Generalnie zauważyłam taką zależność, że jak masz wszystko zrobione na sklepie i Ci się zupełnie nudzi to nikt nie chce przyjść, więc siedzisz i myślisz o tym, że jak szefowa zobaczy nagrania z kamer to Ci powie, że i nic nie zrobiłaś na sklepie a jak tylko znajdziesz sobie zajęcie to nagle wszyscy przypominają sobie, że akurat muszą zrobić zakupy!

Oto kilka sytuacji w których na pewno klienci zaczną masowo przychodzić do sklepu~

1. Przerwa na jedzenie.

Poczyściłaś półki, ułożyłaś towar i nagle jakiś wielki potwór odzywa się w Twoim brzuchu. Czas coś zjeść!
Akurat nikogo nie ma w sklepie, więc stwierdzasz, że zupka chińska będzie idealna. Kupujesz więc sobie ową zupkę, zanosisz ją na zaplecze, wstawiasz czajnik z wodą i czekasz. Już czujesz ten smak w ustach i nie możesz się doczekać aż coś zjesz. Już słyszysz, że woda zaraz będzie gotowa do zalania Twoich klusek i nagle patrzysz na monitoring a tu magia! Trzech klientów czeka aż sprzedasz im towar. Tak więc szybko biegniesz na sklep i zaczynasz swoją pracę. Woda w tym czasie już dawno się zagotowała i wiesz, że zaraz wystygnie a klientów wciąż przybywa! Kiedy w końcu wszyscy zostali mile obsłużeni wracasz na zaplecze, znów włączasz czajnik. Tym razem udało Ci się zalać zupkę wodą. Mieszasz ją chwilę, już masz zamiar włożyć łyżkę do buzi i nagle...ta daaaa...klienci!


2. Mycie podłogi.

Jakimś cudem udało Ci się zjeść swój obiad. Zauważasz, że podłoga jest niemiłosiernie brudna..jakby stado panów pracujących na polu przebiegło Ci w swoich kaloszach przez sklep. Podnosisz więc swój zacny tyłek, nalewasz wody z płynem do wiadra i zabierasz się za mycie podłogi. Zaczynasz od zaplecza i powoli przesuwasz się w stronę sklepu. Wiesz, że wcale nie pójdzie tak łatwo. Myjesz podłogę za ladą, wręcz możesz się przejrzeć w czystych płytkach gdy nagle wchodzi pięciu klientów. Myślisz sobie "ok...za ladą wcale nie musi być tak idealnie czysto, przecież tylko ty widzisz co się tam dzieje". Z anielskim spokojem obsługujesz klientów, przecierasz podłogę mopem jeszcze raz i biegniesz myć podłogę z drugiej strony blatu. Nie jesteś nawet w połowie gdy wchodzi cała rodzinka wracająca z pacu zabaw by kupić swoim dzieciom jakieś soczki i ciasteczka. Nie wytrą butów o wycieraczkę przed sklepem, nawet o tym nie marz. Szybko uwijasz się z obsługą, jeszcze raz czyścisz pierwszą część podłogi. Jakimś dziwnym cudem udało ci się umyć ją całą. Idziesz na zaplecze by poczekać aż podłoga przeschnie, modląc się o to, aby w tym czasie nikt nie wszedł do sklepu.. Ledwo zdążyłaś usiąść..ta sama rodzinka zapomniała kupić ryżu.

3. Przerwa na papierosa.

Już trzy razy myłaś podłogę. Stwierdzasz, że możesz sobie zrobić chwilę przerwy aby zapalić. Wędrujesz więc do torby, wyjmujesz papierosa z torby i go odpalasz. Zaciągasz się dwa razy i nagle wchodzi klient. Odkładasz papierosa na bok i idziesz podać stałemu klientowi piwo. Oczywiście nie zgasiłaś szluga ponieważ ten klient zawsze się streszcza. To był błąd. Zaraz gdy pan z piwem zdążył wyjść wchodzi klientka która prosi o chleb i nagle poczuła niewytłumaczalną potrzebę opowiedzieć Ci o tym co jej wnuczka robiła dzisiaj w przedszkolu. Już wiesz, że nie zapalisz tego papierosa...i tak pewnie już zgasł.

4. Nowa dostawa!

Siedzisz sobie spokojnie na zapleczu, skończyłaś palić resztkę swojego papierosa i nagle widzisz białą furgonetkę podjeżdżającą pod sklep. Nowa dostawa! Tym razem przyszła spożywka, nabiał i napoje. Wiesz, że resztę dnia spędzisz rozkładając towar i licząc faktury. Zapłaciłaś dostawcy i zabierasz się za rozkładanie nowo przywiezionego towaru. I nagle wpada stado klientów, każdy robi zakupy za 100zł i do tego tym razem musisz każdemu podać to czego potrzebuje bo półki zastawione są zgrzewkami z napojami i pudłami z makaronem. Przecież nie będziesz im kazała skakać przez przeszkody!
Obsłużyłaś wszystkich i nagle przychodzi Twoja zmienniczka. Przez 2 godziny nie zdążyłaś zrobić z nową dostawą zupełnie nic.


Tak..to moje osobiste przeżycia..wierzcie lub nie, wszystkie są w 100% prawdziwą historią..


piątek, 3 lipca 2015

Rodzeństwo.

Cześć, hej i siemanko.
  Wakacje już rozpoczęte, pogoda dopisuje, tylko szkoda, że w taką ładną pogodę trzeba siedzieć w pracy. No ale nikt nie mówił, że bycie dorosłym jest zabawne..
Wstawanie wraz ze wschodem słońca, lub siedzenie całą noc w pracy nie należy do moich ulubionych zajęć. Starość nie radość.




  Przejdźmy zatem do tematu dzisiejszego postu. 

"Rodzeństwo może sprzeczać się między sobą, lecz nigdy nie dopuści do głosu obcego." 

  Ahh, rodzeństwo..ci którzy go nie mają często chcieliby je mieć, a ci którzy je mają chcieliby je zabić. 
Ja należę do tej drugiej grupy. Jestem "pierwszym" dzieckiem w rodzinie, pierwszą wnuczką dla moich dziadków, pierwszą siostrzenicą dla moich ciotek i wujków, generalnie jestem najstarsza ze wszystkich dzieci i całej młodzieży w naszej rodzinie. 
Nie znam tego uczucia gdy ma się starszego brata lub siostrę. Jak byłam mała to byłam zła na moją mamę,że urodziłam się pierwsza.
  Mam jednego, rodzonego brata, oraz siedmioro rodzeństwa ciotecznego, więc myślę, że mogę spokojnie wypowiadać się na ten temat. 
Z rodzeństwem ciotecznym widuję się rzadko, bo to albo na spędach rodzinnych lub na święta. Za to mój brat rodzony? Mam go na co dzień i często mam go już dosyć. Kto zna to uczucie ręka w górę! *podnosi obie ręce*
Ale prawda jest taka,że choćby nie wiem jak mnie wkurzał, bił, wyzywał i choćby nie wiem jak ja go wkurzała, to żadne z nas nie da obcej osobie zrobić drugiemu krzywdy.
I jak tu ze sobą żyć? Gdzie to logika? Nie wiem. :)
  Chyba każde rodzeństwo ma takie momenty kiedy po prostu cieszy się swoim towarzystwem, normalnie rozmawia ze sobą albo nie wiem, gra w gry i bawi się piłką. Za to pięć minut później wyrywają sobie włosy z głowy...
  I ja wiem, że wy, moi drodzy czytelnicy z młodszym rodzeństwem znacie to uczucie, gdy Wasz młodszy brat/młodsza siostra popsuje coś w domu albo zrobi coś głupiego..po czym zwala winę na Was. I nie pomagają tłumaczenia, krzyki i kłótnie z rodzicami.
"Przecież on jest za mały żeby coś takiego zrobić!"
Przyjaciele..nie jesteście sami, wszyscy to przeszliśmy..ale im starszy robi się Twój brat lub siostra wszystko zaczyna się zmieniać. Macie więcej tematów do rozmów, więcej wspólnych zainteresowań i chętniej spędza się czas z takim człowiekiem.
  Ja osobiście jestem bardzo niskim człowiekiem. No halo, 157cm wzrostu, jestem jak krasnal ogrodowy. 
Wiecie jaki przeżyłam szok,że mój młodszy, trzynastoletni brat jest ode mnie już wyższy? 
Like, when the fuck this thing happened?! I zaczynasz sobie zdawać sprawę z tego,że Twój brat nie jest już małym dzidziusiem, któremu trzeba we wszystkim pomagać, uświadamiasz sobie, że idzie on już do gimnazjum, zaraz będzie latał za dziewczynami...serce mi pękło!
Mój mały brat nie jest już mały, wciąż irytujący ale go kocham.
I wiecie co? Mimo, że mój brat mnie wkurza i często mam ochotę go zabić to nie oddałabym go za nic na świecie i jeżeli ktoś go kiedyś skrzywdzi to będzie miał do czynienia z całym 157cm czystej furii.


czwartek, 18 czerwca 2015

Dzień w którym pojechaliśmy do Rawy Mazowieckiej.

Cześć, hej i siemanko :)
13 miałam ostatni egzamin, wszystko pięknie zdane i teoretycznie mam już wakacje. :)
Tylko teoretycznie bo całe wakacje będę pracować i tak aż do listopada..mam nadzieję,że to przeżyję :o
Dzień po egzaminach wraz z rodzicami, bratem i psem pojechałam do Rawy na spacer.
Efektem tego spaceru są zdjęcia na których wszyscy mamy głupie miny. :D





czwartek, 4 czerwca 2015

Dzień w którym poszłyśmy na sesję.

Cześć, hej i siemanko :)
13 czerwca mam ostatnie egzaminy, moją najgorszą oceną jest 3 z fizyki i przedsiębiorczości i ogólnie jestem z siebie dumna. :)
Nowa praca zajmuje mi większość mojego czasu, więc nie bardzo mam kiedy tutaj zaglądać ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. :(
Wczoraj skorzystałam z chwili wolnego i wraz z Anią wybrałam się na zdjęcia.
Pogoda dopisywała, świetnie się bawiłyśmy i jestem bardzo zadowolona z efektów.






Dziś kolejny dzień pracy. </3

piątek, 22 maja 2015

Pierwsza recenzja w moim życiu :o

Cześć, hej i siemanko! :)
Niedawno byłam na zakupach z moją przyjaciółką Aną.
Pochodziłyśmy po sklepach, kupiłam sobie kilka rzeczy. Ponieważ zgubiłam gdzieś swoją ulubioną szminkę, stwierdziłam, że potrzebuję nowej. W tym celu poszłyśmy do Rossmana w poszukiwaniu pomadki idealnej.
Ana, która zna się na makijażu jak nikt inny to mój niezbędnik podczas zakupów w sklepach z kosmetykami. :)
Tak więc podążając za jej radą zaopatrzyłam się w matową pomadkę Lovely Extra Lasting. 
Kosztowała ona naprawdę niewiele.
Według producenta pomadka utrzyma się na ustach do 8 godzin, można spokojnie pić, jeść, dawać buziaki i cokolwiek Wam przyjdzie do głowy, a kosmetyk zostanie na swoim miejscu.
Zaraz po powrocie do domu postanowiłam wypróbować nowy nabytek. Nałożyłam pomadkę na usta, odczekałam kilka minut aby zdążyła ona wyschnąć i zaczęłam serię testów!
A oto moje uwagi po naprawdę dokładnym przetestowaniu tego oto kosmetyku:

Plusy:
  • Zgodnie z zapewnieniami producenta, pomadka trzyma się na ustach naprawdę bardzo długo.
  • Gdy lekko przeschnie na ustach pojawia nam się idealnie matowy kolor.
  • Odporna na picie, jedzenie, buziaki, wycieranie ust.
  • Bardzo tani, każdy może sobie na nią pozwolić.
Minusy:
  • Niewygodnie się ją nakłada, ma konsystencję błyszczyka i moim zdaniem ma za "cienką" gąbeczkę na pędzelku.
  • Trzeba bardzo ostrożnie ją nakładać, gdyż jeśli wyjedziemy poza linię ust nie da się jej zmyć zwykłą wodą.
Inne:

  • Ponieważ jest bardzo trwała udało mi się ją zmyć dopiero tłustym kremem. 







poniedziałek, 18 maja 2015

Dzień w którym pojechałam na działkę.

Cześć, hej i siemanko :)
Dzisiejszy dzień od rana był strasznie zalatany. Rano byłam na rozmowie o pracę (którą dostałam!!!!<3), później byłam w urzędzie, leciałam na złamanie karku do sklepu po bułkę tartą.
Po obiedzie wraz z rodziną pojechaliśmy na działkę. :)
Ja przełamałam swoje obrzydzenie do kur, weszłam do kurnika aby porobić im zdjęcia :o
Pojechaliśmy później nad zalew, na lody i wróciliśmy do domu.
Dziś wieczorem zamierzam porządnie odpocząć, gdyż jutro jest mój pierwszy dzień w pracy.
Trzymajcie za mnie kciuki!!