czwartek, 31 marca 2016

Popłakałam się przez pieroga.

Jestem wegetarianką, każdy kto od dłuższego czasu czyta tego bloga o tym wie. Nie jem mięsa już od dwóch lat i szczerze to już nawet nie pamiętam jak ono smakuje.
Opowiem Wam dzisiaj historię która miała miejsce w tą Wielkanoc.

Siedziałam przy stole, czułam okropnie, miałam gorączkę, było mi zimno, gardło mnie paliło i do tego byłam okropnie głodna. Na stół zostały podane pierogi. Zapewniana byłam, że są one nadziane kapustą i grzybami, jednak ja dla pewności jeszcze przecięłam owego pierożka na pół żeby się upewnić, że nie zawiera on mięsa. Patrzę, wącham- no nie ma mięsa. Zadowolona nabijam jedzenie na widelec, biorę gryza i zamarłam. Ktoś się pomylił. Łzy napłynęły mi do oczu, chowam się za moim chłopakiem, żeby nikt nie widział co się właśnie ze mną dzieje, jednak każdy się na mnie patrzył. Przełknęłam to co miałam w ustach- a mogłam wypluć ale nie- musiałam być kulturalna!
Wtedy poczułam jak gorączka skoczyła, nie miałam już siły siedzieć dłużej, poprosiłam Wojtka aby zaprowadził mnie do domu.
Jakiego kochanego mam chłopaka- rozłożył mi łóżko, przyniósł herbatę i siedział ze mną dobrych parę godzin- chociaż mógł wrócić na kolację do rodziny.
Ale ja już wtedy nie wytrzymałam, nie wiem czy to kobiece hormony, gorączka, czy zmęczenie przygotowaniami świątecznymi ale zaczęłam ryczeć. Nie- nie płakać- ryczeć jak głupia, jakby ktoś umarł!
Zaczęłam mówić, że jestem okropna, że ten kurczak, który był w pierogu też chciał żyć, że pewnie miał plany na przyszłość, no po prostu histeria.
Następnego dnia wróciłam do domu, mama mnie uspokoiła, że tego kurczaka było tyle w tym pierogu, że to tak jakbym żywego tylko ugryzła (btw. wcale mnie to nie pocieszyło).

Na szczęście przeżyłam, czuję się już lepiej ale wiem, że już nigdy nie zjem pierogów.


1 komentarz:

Dziękuję za każdy komentarz!
Na każdy zawsze odpowiadam i zawsze odwdzięczam się u Was na blogu. :)
Jeżeli mnie obserwujesz to napisz mi o tym, żebym ja również mogła Cię zaobserwować. :)